Dość długo biegliśmy w ciemnościach jakie panowały w parku, lecz mimo wszystko nie poddawaliśmy się i mimo zmęczenia jakie ogarniało nasze rozgrzane ciała biegliśmy dalej, biegliśmy w przerażeniu że nie zdążymy, że będzie za późno...Kiedy za drzew powoli zaczął wyłaniać się jasny, kremowy budynek przyspieszyliśmy kroku. Wokół budynku panował straszny chaos, ludzie którzy biegali we wszystkie strony, policja i pogotowie dały mi do myślenia, że coś jest nie tak. Po chwili w drzwiach frontowych pojawili się lekarze, którzy na noszach wynosili jakąś postać okrytą jasnym, białym prześcieradłem pełnym krwi. W mojej głowie momentalnie pojawiło się miliony pytań, lecz na światło dzienne z moich ust wydobył się przeraźliwy krzyk. Krzyk rozpaczy i smutku...
- Proszę tu nie wchodzić - zwrócił się do nas jeden z funkcjonariuszy o jasno zielonych oczach, w których widać było coś niezwykłego. Coś co przykuło moją uwagę.
- Ale... - próbował wykrztusić coś z siebie Damian.
- Jesteście rodziną ? - zapytał
- Tam...jest moja przyjaciółka.. - w całym całym zamieszaniu, pojawił się gdzieś mój głos.
- Przykro mi, ale... - na chwile zawiesił głos po czym dodał - Nie mogę udzielić Państwu informacji proszę stąd odejść.
Po tych słowach padłam na ziemie, a z nieba momentalnie zaczął padać deszcz. Dziwne pomyślałam lecz wtedy to mi w ogólnie przeszkadzało, gdyż krople deszczu dokładnie maskowały moje łzy.
- Myślisz, że deszcz zmyje ślady ? - mówiłam powoli do chłopaka, który' topił ' mnie w swoich ramionach.
- Nie wiem Emi. Nie wiem. - odpowiedział spoglądając na jedno z aut policji, które właśnie odjechało spod miejsca zbrodni.
- Jebane psy - syknęłam pod nosem, a Damian wybuchnął śmiechem.
- Wiesz dałbym Ci z przyjemnością fajki no, ale z deka zamokły - mówił cały czas z kącikami uniesionymi ku górze.
- Debil - powiedziałam wstając i ostatni raz spoglądając na budynek, w którym to świeciły się wszystkie możliwe światła po czym odwróciłam się na pięcie i chwytając rękę Damiana ruszyłam przed siebie.
Myśli obijały się w mojej głowie jedna o drugą próbując połączyć się w całość, lecz nic z tego. Nie tym razem.
- Emila...- po długiej ciszy wreszcie do moich uszu napływa ciepły ton głosu blondyna. Ton głosu który mimo wszystko nie wróży nic dobrego...
No i to już drugi rozdział...
przepraszam Was, że są one takie krótkie,
ale za to będą częściej ...
Pozdrawiam :*
cudowne !
OdpowiedzUsuńtylko co bedzie dalej ?
hm...