.

.

poniedziałek, 20 lutego 2012

Rozdział ósmy

Rozdział ósmy.


Powoli przemierzałam miasto w celu dojścia do obranego celu. Z nieba do tej pory spadały duże płatki śniegu. Po kilkunastu minutach byłam już na miejscu, przez szklaną szybę zauważyłam chłopaka, który czekał już najwyraźniej tam od dłuższego czasu, gdyż wyglądał na znudzonego. Podeszłam do drzwi popchnęłam je,  następnie podeszłam do stolika nad którym dumał Damian.
- Proszę, mów masz pięć minut - wymamrotałam pod nosem siadając na przeciwko blondyna.
- Poniosło mnie na siłę chce jakoś Ci pomóc, a tylko Cie ranie wiem o tym - mówił nie odrywając wzroku od mojej sylwetki.
- To nie ja potrzebuje pomocy tylko ty. Popatrz się na siebie i na mnie. Kto tu ma problem ? No właśnie na pewno nie ja. Kasia nie żyje jutro pogrzeb. Uszanuj to. - wygarnęłam chłopakowi, po czym odeszłam od stolika. Ostatni raz spojrzałam w jego stronę, posłałam mu wrogie spojrzenie i wyszłam.
 Na dworze robiło się co raz zimniej. Wyciągnęłam z plecaka siwe rękawiczki, które kolorystycznie pasowały mi do kurtki i ruszyłam w stronę domu. Idąc po uliczkach miasta rozmyślałam o jutrzejszym pogrzebie. Z jednej strony chciałam tam iść, a raczej musiałam to był mój obowiązek. A z drugiej ? Hm...z drugiej strony powiedzmy, że się bałam. Nie chciałam zobaczyć tych smutnych twarzy ludzi dla których Kasia była całym światem. Wtedy przed oczami ukazał mi się obraz tamtej nocy. Ta tajemnicza postać jaką był rzekomo Aleksander, później cmentarz i grób na którym wyryte było jej imię i nazwisko.
- Kto w tak wczesnym wieku myśli o śmieci ? - zadałam sobie pytanie, lecz nie umiałam na nie odpowiedzieć.
- Przepraszam - zza pleców usłyszałam ciszy szept chłopaka.
- Potrzebuje przyjaciela, który przytuli mnie i powie że jest okej. A nie zwariowanego detektywa. - powiedziałam idąc cały czas przed siebie.
- Wiem...siostra wiem. - ponownie szepnął, lecz tym razem łapiąc mnie za nadgarstek.
- Brakuje mi jej, strasznie mi jej brakuje...- mówiłam zbliżając się powoli do blondyna.
A on całując mnie w czoło przytulił do siebie. Stałam nieruchomo, a po policzkach spadały mi przeźroczyste łzy.
- Będzie dobrze. Musi...- wyszeptał chłopak wplatając rękę w moje włosy.
- Lubię gdy to robisz. - powiedziałam przytulając go mocniej do siebie.
Niczym jak bezbronne dziecko szukające schronienia zatracałam się w jego ramionach. Jego zapach od dawna był ukojeniem dla mej duszy, a kolor oczu nadzieją dla serca. Od małego traktowałam go jak brata, który zaginął gdzieś pomiędzy moim urodzeniem, a siódmym rokiem życia kiedy to spotkałam go z dużym rogiem słodkości i z tą miną cwaniaka  na korytarzu szkolnym. 
- Chodź do domu mała - odezwał się Damian uwalniając mnie z uścisku, a następnie delikatnie objął w pasie i dodał. - Zimno jest odprowadzę Cię do domu, bo tata się jeszcze bardzie martwił.
- I jeszcze powiedz, że moja " cudowna " macocha będzie czekała na mnie z obiadem...tsa - syknęłam pod nosem.
Szliśmy w zupełnej ciszy, lecz miałam wrażenie że oboje myśleliśmy o tym samym.Czułam , że wspomnienia wracają i to z podwójną siłą...




Przepraszam Kochani, że tak długo
musieliście czekać, ale przez tą moją 
"kochaną" szkołę nie miałam po prostu kiedy się za to zabrać.
Rozdziały będę się starała dodawać raz w tygodniu w niedziele, 
no chyba, że będą większe luzy to wtedy będą się pojawiały 
dwa razy w tygodniu : *
pozdrawiam <3

piątek, 10 lutego 2012

Rozdział siódmy

Rozdział siódmy

- Nareszcie - westchnęłam pod nosem z ulgą kiedy w sali rozległ się dźwięk szkolnego dzwonka.
Szybko wrzuciłam zeszyt, książkę i piórnik do torby po czym niemalże wybiegłam z klasy.
- A Ty gdzie się tak spieszysz ? - zapytał Aleksander kiedy niezauważalnie wpadłam w jego ramiona.
- Gdzieś napewno...- powiedziałam obojętnie uwalniając się z uścisku zielonookiego chłopaka, po czym wyminęłam go i ruszyłam w stronę szatni.
Kiedy byłam już ubrana odwiesiłam worek z butami na swoje miejsce, wyciągnęłam z kieszeni spodni słuchawki i...jak zwykle to samo.
- Chochliki - pomyślałam, powoli i starannie odplątując kable.
Na dworze było zimno, a z nieba spadały wielkie płatki śniegu. Miasto wyglądało jak z bajki. Przez chwilę zatraciłam się w tym widoku po czym chciałam ruszyć przed siebie, lecz poczułam na sobie czyjś wzrok. Odwróciłam się i zobaczyłam uśmiechniętego od ucha do ucha Aleksandra.
- Znowu Ty ? - syknęłam pod nosem.
- Myślałem, że się ucieszysz - powiedział spuszczając wzrok na ziemię.
- No jak widać nie skaczę z radości. Czego dusza pragnie ? - zapytałam oschle.
- Jesteś inna niż pozostałe...jako jedyna na mnie nie lecisz czemu ? - walnął z grubej.
- Sam sobie odpowiedziałeś na pytanie. Po co pytać i błądzić skoro zna się odpowiedzi ? No własnie po nic, a teraz wybacz będę już szła bo nie zamierzam dostać śnieżką w łeb - powiedziałam, i odeszłam pozostawiając chłopaka gdzieś pośród tłumu ludzi i latających śnieżek...
Było zimno, a wiatr pieścił moje włosy które rozwiewał niemalże we wszystkie strony.
- Cholerna zima - mówiłam pod nosem przedostając się przez zaspy śniegu.
Wtedy z kieszeni mojej kurtki rozległ się dźwięk nadchodzącego sms-a
" W czarnym lwie za 10 minut " - przeczytałam po cichu w myślach, a następnie odwróciłam się na pięcie i powoli zaczęłam zmierzać do kawiarni w centrum miasta...


no i kolejny za mną . 
jarajcie się miśki : *
<333
+ przepraszam, że taki krótki.

czwartek, 2 lutego 2012

Rozdział szósty

Rozdział szósty

Kiedy Damian mnie dogonił niemalże buzia mu się nie zamykała. Cały czas mówił o tym co wydarzyło się tej nocy.
- Przestań ! - krzyknęłam, a następnie przyspieszyłam kroku.
- Ten mężczyzna to jeden z piłkarzy naszej szkolnej drużyny piłkarskiej. Całą noc szukałem wiedziałem, że skądś znam to spojrzenie. Rozwiąże to czy tego chcesz czy nie. - syknął łapiąc mnie za nadgarstek.
- Koniecznie usiłujesz dojrzeć jakiś cień prawdy w tym wszystkim, a to jest tylko życie. Ono czasem zawodzi nawet takiego człowieka jak Ty. - mówiłam przez zaciśnięte zęby - A teraz puść bo przez Ciebie się spóźnię - dodałam uwalniając się z uścisku chłopaka, po czym pośpiesznie założyłam słuchawki na uszy, a następnie włożyłam zmarznięte ręce do kieszeni kurtki i stanęłam na przystanku autobusowym na którym chwilę potem pojawił się szkolny autobus.
Usiadłam na samych tyłach nie zważając uwagi na innych. W autobusie jak zwykle panował chaos i zamieszanie. Jeden próbował przekrzyknąć drugiego. Na nic...i tak nikt siebie nie rozumiał. Więc po co to wszystko ? Nie lepiej zatopić się w słowach które w danej chwili trafiają do Twojej głowy jak pocisk...słowa które lecą z ' kabla ' jakby to powiedziała nasza katechetka? Może i jest to dziwne, ale do mnie ostatnio tylko takie słowa docierają.
- Przeźroczysty nie jesteś. Będziesz tak tu stał nade mną ? - zapytałam chłopaka, który stał jak osłupiały nad moją osobą.
- Mogę ? - zapytał wskazując na wolne siedzenie obok.
- Tsaaa...- odpowiedziałam przyglądając się mu uważnie.
Chłopak był umięśnionym dosyć wysokim ciemnym brunetem o zielonych, tajemniczych oczach.
- Jestem Aleksander - powiedział uśmiechając się od ucha do ucha.
- Emila - powiedziałam odwzajemniając uśmiech, po czym spojrzałam na wyświetlacz telefonu na którym widniała informacja o nowej wiadomości.
- Przeczytaj - szepnęłam sama do siebie naciskając prawy górny przycisk na klawiaturze telefonu.
" To on " - przeczytałam chwile potem w myślach...
Momentalnie rozejrzałam się po autobusie, aż natchnęłam się na ten magnetyczny wzrok Damiana. Chłopak kiwał głową, dawał znak żebym do niego przyszła, ale w danej chwili miałam to serdecznie gdzieś. Nie miałam zamiaru się tam przesiadać, a co dopiero z nim rozmawiać.
" Zapomnij o tym co wydarzyło się tej nocy. Zapomnij na jakiś czas o mnie. Muszę pobyć sama bez Twoich 'cennych rad'  "- szybko wystukałam na klawiaturze telefonu po czym wysłałam.
Blondyn przez chwilę zatracił się w treści sms'a w jego oczach można było zauważyć rozczarowanie. Autobus zatrzymał się, a on szybko wybiegł podobnie jak pozostali.
- Znowu to miejsce tortur - syknęłam pod nosem wstając z siedzenia mijając przy tym Aleksandra, który widocznie nas czymś myślał. - A ty tu będziesz spał czy co ? - cicho zaśmiałam w jego stronę, a ten jakby powrócił na ziemię.
- Bardzo śmieszne ha ha ha. - powiedział mierząc moją sylwetkę od góry na dół.
- Zakochał się i jeszcze ma do mnie pretensje no co za typ. - mówiłam z ledwością powstrzymując śmiech.
- Te gołąbki wysiadacie czy nie ! ? - krzyknął kierowca, a wtedy spostrzegłam się, że w autobusie byliśmy już tylko my.
Szybko przytaknęłam głową unikając nieprzyjaznego spojrzenia mężczyzny po czym pośpiesznie wyszłam podobnie jak Aleksander. Kiedy już stanęliśmy na ziemi, a autobus odjechał na parking za szkołę uśmiechnęłam się ostatni raz w stronę bruneta i odeszłam. W słuchawkach właśnie leciała jedna z piosenek Foster The People. Dlatego też zaczęłam powtarzać w myślach słowa ich piosenki kiedy to weszłam przez frontowe drzwi tego jakże ' wspaniałego ' budynku.
Lekcje mijały normalnie...poza tą jedną ostatnią ukochaną matematyką.
- Potwór się zbliża - krzyknął ktoś a wszyscy momentalnie znaleźliśmy się na swoich miejscach.
- Proszę otworzyć ksiażki na stronie 173 i zacząć robić zadania - do klasy wpadła jak torpeda kobieta. Ubrana była w krótką miniówkę i 20 centymetrowe szpile. Tleniona blondynka o zabójczym spojrzeniu niczym Bazyliszek.
- A ta w co się dzisiaj ubrała ? - zaśmiał się kumpel kopiąc moje krzesło.
Nic nie odpowiedziałam tylko wzruszyłam ramionami.
- Emilia czy coś Ci nie pasuje ? Wstań ! - krzyknęła nauczycielka.
- Czy ona ma oczy w dupie ? - pomyślałam wstając.
- Dopiero co zaczęło się półrocze a panna Emilia już ma jakieś problemy. Może podzielisz się tym z klasą ? - zapytała podchodząc do mojej ławki. 
- Daruje sobie. - syknęłam. - A teraz jak pani profesor pozwoli wrócę do robienia zadań. - dodałam siadając na krześle
Kobieta stała jak wryta przez dobre parę minut. Nic więcej już nie powiedziała tylko odeszła zasiadając na ciemnym biurkiem za którego 'zabijała'  mnie swoim spojrzeniem.



przepraszam Was kochani, że
takk długo tutaj nic nie dodawałam, 
ale nie było kiedy...
rozdział jest dłuższy od pozostałych
jak można zauważyć i mam nadzieję, 
że wam się spodoba.<3