Uciskałam ranę chłopaka, lecz krew nie przestawała cieknąć po jego ciele. Po chwili do mojej głowy dotarł głos lekarza, który stanął nade mną i próbował mi coś wytłumaczyć. Mój wzrok utkwił przez chwilę na jego sylwetce, a następnie na karetce i lekarzach którzy pośpiesznie szli w naszym kierunku z noszami.
- On...- wymamrotałam pod nosem, po czym spojrzałam na swoje ręce które były całe we krwi zielonookiego bruneta.
- Wyjdzie z tego..- usłyszałam znajomy głos, lecz to było nie możliwe.
Szybko powróciłam więc do rzeczywistości, gdzie w danym momencie Aleksander leżał już na noszach.
- Mogę jechać z wami..? - zapytałam spoglądając na sylwetkę kobiety, która stała najbliżej mnie.
- Zostań tu...tak będzie lepiej. - odpowiedziała szatynka, a następnie ruszyła w kierunku pojazdu.
Po chwili spoglądałam na odjeżdżającą karetkę, której sygnał dość długo jeszcze tkwił w mojej głowie. Zakrwawiony chodnik, schody...całe to miejsce wokół mnie wyglądało jak wyjęte z horroru. Kryształowe łzy cieknące po policzkach. Głosy w głowie które nie pozwalają wstać. Przytłaczające myśli, a w oddali zakapturzona postać. Być może to była ta sama co tamtej nocy. Wstaje, a postać chowa się między drzewami. Próbuje zejść ze schodów, lecz i to mi się nie udaje gdyż chwile potem upadam. Ból w głowie z sekundy na sekundę co raz bardziej się nasila...Tracę przytomność.
- Emila...kochanie - docierają do mnie głosy z zewnątrz.
Powoli otwieram ciężkie, zmęczone powieki.Spoglądam na duży zegar wiszący na ciemno fioletowej ścianie.Wybiła czwarta rano. Odwracam wzrok...
- Rafał - szepczę do postaci klęczącej obok mojego łóżka, z czasem przestając wierzyć własnym oczom. " przecież to nie możliwe " - wmawiam sobie, lecz mój umysł najwyraźniej zaczyna płatać mi figle.
- Już cśś....- odpowiada ten sam znajomy, męski głos.
- No nieźle się uderzyłaś Em. - skomentowałam pod nosem łapiąc się przy tym za głowę, a postać zaczęła się z śmiać.
- No i z czego piejesz ? Podaj mi lepiej wodę mendo. - powiedziałam posyłając mu wredne spojrzenie.
- Mrrr...aleś ty niegrzeczna - chłopak ponownie się zaśmiał o mało nie wylewając na mnie szklanki z wodą.
- A ty nadal tak samo nie ogarnięty. Swoją drogą co tu robisz ? - zapytałam.
Chłopak nic nie odpowiedział tylko spuścił wzrok na ziemie, a chwile potem krople jego kryształowych łez spadły na kremowy dywan...
Także ten no nowy rozdział łapcie <3
przepraszam Was że po tak długim czasie...
ale ostatnimi czasy jakoś nie mam kiedy pisać.
pozdrawiam <3