.

.

poniedziałek, 16 stycznia 2012

Rozdział czwarty

Rozdział czwarty

" 02.02 " spojrzałam na wyświetlacz telefonu, kiedy już dotarliśmy do domu, po czym nałożyłam słuchawki na uczy i usiadłam na parapecie... Otwarte okno i wiatr który pieścił moje rozgrzane ciało. Gwiazdy i księżyc, który oświetlał moją bladą twarz, twarz po której w tym momencie spadały łzy i oczywiście serce, które do tej pory nie mogło pogodzić się tym co wydarzyło się tej nocy.
- Jest późno powinnaś iść już spać - do mojego pokoju weszła właśnie macocha. Wysoka blond włosa kobieta o jasnoniebieskich oczach jak kryształ, w których od zawsze było coś magnetycznego.
- Gdzie tata ? - zapytałam nie zważając na słowa, które nie dawno padły w moim kierunku.
- Tata już dawno śpi i ty też powinnaś - posłała mi wrogie spojrzenie, po czym wyszła zamykając za sobą kasztanowe drzwi.
Nigdy nie rozumiała moich uczuć i nic nie zanosiło się, że kiedy kolwiek je zrozumie. W sumie od dawna żyłam we własnym świecie. Świecie wspomnień małej dziewczynki, która nie musiała udawać bycia szczęśliwą bo po prostu nią była... Kiedy słuchawkach rozległ się początek piosenki Birdy po moich policzkach momentalnie popłynęły szklane, przeźroczyste łzy.
- Ludzie pomóżcie ludziom - szepnęłam sama do siebie spoglądając jak przez mgłę na gwiazdy. 
Tak boli cholernie boli, że nie umiem pomóc sobie, a co dopiero innym, że każda łza w moim życiu za chwile może okazać się tą ostatnią. Tą w której odbiciu pojawi się całe moje życie. Wszystkie chwile radości i smutku. 
- Zapomnij - szepcze mózg .
- Walcz - mówi serce.
- Dawniej graliście na wspólnych warunkach dziś coś wam to nie wychodzi - pomyślałam kładąc zimną rękę na klatce piersiowej, w której poczułam dziwny ból, ból który przeszywał moje serce, a w głowie odezwał się ponownie zewnętrzny głos.
- Emi...- po najbliższych okolicach rozległ się dźwięk mojego imienia.
- Spadaj Romeo - odpowiedziałam wystawiając język chłopakowi, który w tym momencie stał i patrzał się w okno mojego pokoju.
- Oh Julio...na dół złaź - zaśmiał się wyciągając z kieszeni paczkę szlug.
- Idem. - powiedziałam bez słowa zastanowienia, po czym po cichu ubrałam się i odpuściłam dom.
- A ty co spać w nocy nie możesz ? - zapytałam podchodząc do średniego wzrostu bruneta, lecz chłopak nic nie odpowiedział tylko podał mi szluga a następnie go odpalił...


buu < 3
macie kolejny...
czołem miśki :*

2 komentarze:

  1. tsaa..People help the people.
    świetny rozdział. ; >

    OdpowiedzUsuń
  2. no no ciekawe kim jest ten brunet
    + kto zabil kasie i wgl jak to sie dalej potoczy : D
    czekam na kolejny pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń